Zawodniczki mysłowickiego klubu siatkarskiego Silesia Volley Mysłowice, zagrały podczas największego turnieju siatkówki młodzieżowej na świecie. Były jedynym klubem z Polski, który poleciał do Stanów Zjednoczonych i zmierzył się z zawodnikami całego globu na amerykańskich boiskach podczas Capitol Hill Volleyball Classic. Młode mysłowiczanki dały przykład, że ciężka praca i wiara we własne marzenia może zaprowadzić nawet do USA.
6 hal centrum konferencyjnego w Waszyngtonie, 122 boiska, 978 zespołów, 12 kategorii, 10 000 młodych miłośników siatkówki, których marzenia stają się rzeczywistością i jeden weekend, a pośród tego wszystkiego mysłowickie zawodniczki klubu Silesia Volley.
Światowej sławy turniej, to ogromne wyzwanie. – Startowaliśmy w najwyższych dywizjach i kategoriach o rok starszych niż w Polsce, ponieważ w USA „sportowa data urodzenia„ to nie 1 stycznia, tylko 1 lipca. W kategoriach mieliśmy 64 i 80 zespołów, a w rocznikach po 120 zespołów. Ponadto graliśmy innymi piłkami niż w Europie (mniejsze śliskie i twarde), zasady też były inne, np. można trafić w sufit i grać dalej, libero może zagrywać, można dokonać 12 zmian w secie. Organizacyjnie również zupełnie inaczej niż w Polsce i Europie: wstępy tylko na podstawie kodu QR, rodzice mogą wejść za opłatą, każde boisko transmitowane – płatne, woda do picia tylko do bidonów, zawodnicy/zespoły sędziują – opisuje trener Sebastian Michalak.
Cały proces przygotowań, a przede wszystkim otrzymanie zaproszenia na udział w Capitol Hill Volleyball Classic, nie był wcale taki prosty. Trener, zawodniczki, rodzice, przyjaciele klubu, a także sponsorzy przyczynili się do powodzenia amerykańskiego snu.
– Przygoda życia, czyli wylot do USA, była przygotowywana przez pół roku. Pomysł na wyjazd kreował się od dwóch lat. Nie udawało się, ponieważ w Stanach panują inne zasady, inna organizacja, mentalność. Pomysł, który rodził się w mojej głowie to początkowo wymiana – my do klubu w USA – oni do nas, ale system organizacji treningów, klubów, komercja w USA nie dała powodzenia takiemu pomysłowi. Na szczęście moje kontakty oraz wsparcie Andrzeja i Bolesława Grzyb (na co dzień managerowie zawodników i zawodniczek z najsłynniejszym Wilfredo Leonem, którego Andrzej Grzyb „sprowadził” w 2013 roku do Polski), pozwoliły na otrzymanie zaproszenia na turniej. Jednak nie wygląda to jak w Polsce/Europie, że ktoś, kogoś zaprasza i tyle. Aby zagrać w USA musieliśmy otrzymać różne zgody, m.in. od organizatora, USAV – Federacji, pozyskać licencje USAV, otrzymać zgodę sportu młodzieżowego USA, a dalej zdobyć ESTA dla uczestników (wiza), notariuszy – zgody na wylot oraz zorganizować całość wyjazdu – mówi Sebastian Michalak.
Wielką stratą byłoby pojechać do USA i nie zobaczyć Nowego Jorku czy Białego Domu. Dlatego zawodniczki otrzymały od organizatorów wyjazdu prezent w postaci 3-godzinnego zwiedzania Waszyngtonu autokarem. Z kolei po turnieju wybrały się na podbój Nowego Jorku i mecz koszykówki New York Knicks vs. Chicago Bulls.
Podróż do Stanów zaprocentowała również w nowe znajomości i zaproszenie na przyszły rok, tym razem do Bostonu. Trzymamy kciuki!